Ks. Dariusza Krawczyka poznałam podczas pieszej Pielgrzymki z Łomianek do Gietrzwałdu. Od początku dało się zauważyć, że był bardzo zanurzony w modlitwie, zawsze miał bardzo starannie złożone dłonie do modlitwy - jakby każda Msza Święta była dla niego ostatnią w życiu. Nieważne czy był zmęczony - zawsze taka staranna, godna, postawa, pełna szacunku. Był jak świeca lub pochodnia, oświetlająca drogę. Przypominał mi bł. Księdza Popiełuszkę. Swoją postawą, skromnością i prostotą.
Prowadził też bardzo ciekawe rozważania Różańcowe dotyczące Św. Rodziny, której był oddany i to się czuło. W rozważaniach tych często przywoływał słowa Papieża Jana Pawła II, właśnie na temat rodziny. Rozważania te dotyczyły roli Pana Jezusa, Maryi i Św. Józefa w Rodzinie i indywidualnej Ich roli, miejsca w Kościele. Ksiądz Darek żył nauką o Świętej Rodzinie, która go zachwycała. Pamiętam słowa Księdza o Panu Jezusie, który "nie grozi i nie łaje, lecz rączęta swoje daje". Taki też właśnie był Ksiądz Darek. Oddany, pełen łagodności i serdeczności.
Był jako człowiek w moim odczuciu bardzo wrażliwy i troskliwy. Był pełen wdzięczności za wszystko. Swoją postawą chciał pokazać ludziom Chrystusa i to było jego życie i jego droga. Wspomniana przeze mnie pielgrzymka była bardzo wartościowa, wymagająca - wszystkie części Różańca Świętego, koronka do Miłosierdzia Bożego, Nowenna do Matki Bożej Gietrzwałdzkiej i do Św. Józefa każdego dnia. Pewnego dnia, było to już pod koniec trasy, właśnie mieliśmy ruszać w dalszą drogę tuż po Mszy Świętej, był mglisty, zimny, deszczowy poranek, zanosiło się na burzę, grzmiało i dało się wyczuć ogólne zmęczenie i brak sił, a Ksiądz Darek, który to zauważył powiedział "A teraz proszę, aby każdy wyjął Różaniec Święty i co należy dalej zrobić?" Nikt nie wiedział o co może Księdzu chodzić. Myśleliśmy, że może chodzi o to, żeby już wyruszać w drogę albo np. wyjąć ciepłą bluzę czy płaszcz przeciwdeszczowy, a Ksiądz odpowiedział uśmiechnięty "Przeżegnać się". Było to coś, co od razu wywołało uśmiech na twarzach wszystkich i tymi dwoma prostymi zdaniami Ksiądz Darek momentalnie zagrzał nas do dalszej drogi. Był prawdziwie duszpasterzem.
Innym razem podczas jednego z przystanków, po długim odcinku, Ksiądz Darek podchodził po kolei do każdej z osób zgromadzonych przy stole i częstował wszystkich wodą z dzbanka. Przypominał mi wtedy Jezusa Miłosiernego i niebieski promień wychodzący z Serca Pana Jezusa, oznaczający usprawiedliwienie dusz lub scenę z Ewangelii obmycia uczniom nóg, która oznacza obmycie z grzechów. Było to bardzo symboliczne. Sam był wtedy bardzo zmęczony, kulał, ale chciał wspomóc bliźniego. Czułam, że robi to z modlitwą w sercu za nas wszystkich i powiedział "Żebyśmy się spotkali przy niebieskim stole"... A ktoś odpowiedział, że taki toast wypić to zaszczyt:-)
Pamiętam także zdarzenie, było to z samego rana, jedna osoba nie ruszyła wraz z grupą, stała w miejscu a wszyscy inni ruszyli. Nie wiem co się stało, ale po prostu stała w miejscu, jak wryta, jak osiołek, a wszyscy oddalili się już na odległość ok. 20m. Grupa była już dość daleko i wtedy Ksiądz Darek, obejrzał się i zawrócił po owieczkę, która ... mogła zaginąć. Tą osobą ... byłam ja.
Rok później, któregoś dnia, po Apelu Jasnogórskim, okazało się, że dwie osoby miały urodziny i wtedy Ksiądz Darek, który był już wtedy mocno chory, przez mikrofon zaintonował im Sto lat, ale jak on śpiewał. Był jak orkiestra ! Miał piękny głos i na dodatek z przyśpiewkami Hej ! Tak radośnie i z serca... Robiło to niesamowite wrażenie. Biła od niego siła i miłość. To było niesamowicie wzruszające, on chory śpiewający innym Sto lat, jakby w ogóle nie pamiętał o swojej chorobie i śpiewał tak melodyjnie, z taką lekkością i wiarą w życie. A na koniec powiedział "Pięknie!", żeby pochwalić wszystkich za odśpiewanie jubilatom życzeń. Był wielki.
Był wspaniałym Człowiekiem.
+ Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj Mu świeci na wieki wieków. Amen.
Z Panem Bogiem
Lidia Cyma
Warszawa, 18.01.2016 r.
Prowadził też bardzo ciekawe rozważania Różańcowe dotyczące Św. Rodziny, której był oddany i to się czuło. W rozważaniach tych często przywoływał słowa Papieża Jana Pawła II, właśnie na temat rodziny. Rozważania te dotyczyły roli Pana Jezusa, Maryi i Św. Józefa w Rodzinie i indywidualnej Ich roli, miejsca w Kościele. Ksiądz Darek żył nauką o Świętej Rodzinie, która go zachwycała. Pamiętam słowa Księdza o Panu Jezusie, który "nie grozi i nie łaje, lecz rączęta swoje daje". Taki też właśnie był Ksiądz Darek. Oddany, pełen łagodności i serdeczności.
Był jako człowiek w moim odczuciu bardzo wrażliwy i troskliwy. Był pełen wdzięczności za wszystko. Swoją postawą chciał pokazać ludziom Chrystusa i to było jego życie i jego droga. Wspomniana przeze mnie pielgrzymka była bardzo wartościowa, wymagająca - wszystkie części Różańca Świętego, koronka do Miłosierdzia Bożego, Nowenna do Matki Bożej Gietrzwałdzkiej i do Św. Józefa każdego dnia. Pewnego dnia, było to już pod koniec trasy, właśnie mieliśmy ruszać w dalszą drogę tuż po Mszy Świętej, był mglisty, zimny, deszczowy poranek, zanosiło się na burzę, grzmiało i dało się wyczuć ogólne zmęczenie i brak sił, a Ksiądz Darek, który to zauważył powiedział "A teraz proszę, aby każdy wyjął Różaniec Święty i co należy dalej zrobić?" Nikt nie wiedział o co może Księdzu chodzić. Myśleliśmy, że może chodzi o to, żeby już wyruszać w drogę albo np. wyjąć ciepłą bluzę czy płaszcz przeciwdeszczowy, a Ksiądz odpowiedział uśmiechnięty "Przeżegnać się". Było to coś, co od razu wywołało uśmiech na twarzach wszystkich i tymi dwoma prostymi zdaniami Ksiądz Darek momentalnie zagrzał nas do dalszej drogi. Był prawdziwie duszpasterzem.
Innym razem podczas jednego z przystanków, po długim odcinku, Ksiądz Darek podchodził po kolei do każdej z osób zgromadzonych przy stole i częstował wszystkich wodą z dzbanka. Przypominał mi wtedy Jezusa Miłosiernego i niebieski promień wychodzący z Serca Pana Jezusa, oznaczający usprawiedliwienie dusz lub scenę z Ewangelii obmycia uczniom nóg, która oznacza obmycie z grzechów. Było to bardzo symboliczne. Sam był wtedy bardzo zmęczony, kulał, ale chciał wspomóc bliźniego. Czułam, że robi to z modlitwą w sercu za nas wszystkich i powiedział "Żebyśmy się spotkali przy niebieskim stole"... A ktoś odpowiedział, że taki toast wypić to zaszczyt:-)
Pamiętam także zdarzenie, było to z samego rana, jedna osoba nie ruszyła wraz z grupą, stała w miejscu a wszyscy inni ruszyli. Nie wiem co się stało, ale po prostu stała w miejscu, jak wryta, jak osiołek, a wszyscy oddalili się już na odległość ok. 20m. Grupa była już dość daleko i wtedy Ksiądz Darek, obejrzał się i zawrócił po owieczkę, która ... mogła zaginąć. Tą osobą ... byłam ja.
Rok później, któregoś dnia, po Apelu Jasnogórskim, okazało się, że dwie osoby miały urodziny i wtedy Ksiądz Darek, który był już wtedy mocno chory, przez mikrofon zaintonował im Sto lat, ale jak on śpiewał. Był jak orkiestra ! Miał piękny głos i na dodatek z przyśpiewkami Hej ! Tak radośnie i z serca... Robiło to niesamowite wrażenie. Biła od niego siła i miłość. To było niesamowicie wzruszające, on chory śpiewający innym Sto lat, jakby w ogóle nie pamiętał o swojej chorobie i śpiewał tak melodyjnie, z taką lekkością i wiarą w życie. A na koniec powiedział "Pięknie!", żeby pochwalić wszystkich za odśpiewanie jubilatom życzeń. Był wielki.
Był wspaniałym Człowiekiem.
+ Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj Mu świeci na wieki wieków. Amen.
Z Panem Bogiem
Lidia Cyma
Warszawa, 18.01.2016 r.
Dziękujemy serdecznie pani Lidio za przepiękne świadectwo!
A Was kochani zachęcam... spiszmy więcej takich wspomnień zanim upływający czas zatrze szczegóły naszych spotkań z Ks. Darkiem....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz