niedziela, 10 stycznia 2016

Misericordias domini...

Biorąc do rąk Gościa Niedzielnego nr 2, od razu na okładce widzę zdanie, które mnie wciąga. "O Bożym Miłosierdziu nie można mówić w oderwaniu od grzechu. Miłosierdzie Boga jest lekarstwem na grzech człowieka".... i nagle złapałam się na tym, że mając na myśli rok miłosierdzia myślę o samych przyjemnościach. O tym, że Pan Bóg, zobligowany rokiem miłosierdzia będzie owo miłosierdzie na nas wylewał zupełnie bez naszego wysiłku, a tutaj nagle widzę, bardzo konkretnie wskazane powiązanie miłosierdzia z grzechem....moim grzechem. Czytam więc wstęp Ks. Marka Gancarczyka "Na dobry początek"(str.3) "żeby otrzymać przebaczenie, trzeba wiedzieć, że się zgrzeszyło, żałować popełnionego grzechu, a potem trzeba jeszcze wiedzieć, że miłosierdzia można  szukać u Boga." 
Zrobiłam sobie szybki rachunek sumienia. 
Co też ja myślałam... i czy w ogóle się nad tym zastanawiałam... co z tym rokiem miłosierdzia zrobić. Przecież przeczytałam "Dzienniczek" Siostry Faustyny, byłam w Łagiewnikach, Koronkę odmawiam niekoniecznie regularnie, ale odmawiam... czyli nic do zrobienia nie mam.....
Nic bardziej mylnego. 
"Obywatele tego świata uważają, że nie grzeszą, więc nie widzą powodu do żalu, a tym bardziej do proszenia Boga o wybaczenie. Na tym polega zasadniczy problem. Współczesny człowiek utracił poczucie grzechu."
Czy ja nie jestem w tej grupie? 
Rok Miłosierdzia się zaczyna... u jego progu życzę nam wszystkim łaski ujrzenia własnego grzechu, pokory w przyjęciu tego rozeznania i żarliwości w modlitwie o Boże Miłosierdzie.
  
Misericordias domini in aeternum cantabo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz