Jesienne kichanie i prychanie wkradło się niespostrzeżenie do skrzydlatej chałupy trzech panien z Raciborskiej i żadną babciną nalewką wykurzyć je nie można było. Ku mojemu zaskoczeniu listopadowe bakterie tak się rozszalały, że antybiotykiem trzeba było je potraktować, a moje skołatane serce namaścić ziółkami z korzenia kozłka, z szyszek chmielu i z ziela męczennicy:) I tak na froncie walk z chorobą ogłosiłyśmy Jezusa Królem naszych serc i naszej ojczyzny. Każda z panien na miarę swoich możliwości- Terenia (lat 4) schorowanymi ustami, Julka (lat 10) głosikiem myszki siedzącej za piecem oraz ja- matka Polka przed czterdziestką- umęczonym altem… Można by przypuszczać, że Jezus nie usłyszy naszego biadolenia i szerokim łukiem ominie naszą chałupę, ale na szczęście nie tak jak człowiek widzi Bóg, nie tak jak człowiek słyszy Bóg. Amen. Z Jezusem moc w słabości się doskonali, czego doświadczyłyśmy na własnej, kobiecej skórze. Po kalekim ogłoszeniu Jezusa Królem niespodziewanie nasz dom zalał ocean Bożego Miłosierdzia. Nie wiele było czekać, kiedy niebo zesłało nam katolickiego lekarza do chorej (dzięki Ci Jezu za Asię S.), lodówkę wypełnił bezpłatny transport prosto z rybnickiego targu (Pani Irmo i Panie Bernardzie! Dziesiątka murowana), a moje umęczone psyche wspomogły cud dziewczyny z naszej wspólnoty (całuski dla Emilki i Karoliny). Tak niewiele słów zostało wypowiedzianych...a tak wielka odpowiedź Najwyższego. Tak wielka miłość wobec trzech panien... Dziękuję Ci Jezu za Twą Miłość, która po cichutku trudne po ludzku doświadczenie zamieniła w piękne przygotowanie naszych serc do Adwentu- do świętego czasu przychodzenia Twojego Światła do naszych serc. Dziękuję za Twą troskę o nas, byśmy z nierozsądnych panien stały się roztropne...Amen. Alleluja
Kasia W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz