piątek, 4 listopada 2016

Spotkanie gimnazjalistów oczami Karolci.... ;)

Ostatnio w piątek (tj. 28.10.2016) moi rodzice zmusili mnie do wzięcia udziału w spotkaniu młodzieżowym w Rybniku.
Na początku myślałam, że będzie to coś w stylu pielgrzymki czy całodobowej modlitwy lub, że nie będzie żadnych fajnych osób…
Bardziej mylić się nie mogłam!!
Jak już wspomniałam do Rybnika wraz ze swoim młodszym bratem Maksem przyjechaliśmy w piątek. Wieczorne spotkanie odbywało się w domu jednej z rodzin należących do naszej wspólnoty.
Czekały tam już na nas cztery osoby, w tym ciocia Justynka. Czekając na resztę grupy usiedliśmy przy stole w salonie i zapadła cisza… Było tak cicho, że można było słyszeć nasze oddechy. Niektórzy z nas się już znali, ponieważ byliśmy razem na wyjeździe w Brennej, ale były też osoby które były nowe w naszym towarzystwie. Gdy zebrała się większa grupa Kuba G. wyciągnął grę zwaną 5 sekund. Graliśmy już  w nią na poprzednim wyjeździe. Śmiechu było przy tym dużo, ale gdy jedna dziewczyna Weronika przyniosła „Prawo Dżungli” to dosłownie tarzaliśmy się po ziemi i nie tylko ze śmiechu. Chłopaki jak i dziewczyny bili się o berło. Nie obyło się bez ofiar. Raz ktoś nadepnął na kogoś dłoń, potem ktoś złamał paznokieć… mimo tego że gra była trochę brutalna to świetnie się razem bawiliśmy.
(Kuba, Mikołaj i drugi Kuba… nie zabijcie mnie za te zdjęcia ;))

Po,  jakby to nazwać… części integracyjnej ciocia włączyła nam pokaz slajdów odnoszących się do walki duchowej. Temat bardzo nas zaciekawił i nie obyło się bez dyskusji. Jako iż niektórzy uważają że przechodzimy trudny wiek to musieliśmy to udowodnić i zaczęliśmy się kłócić z Ciocią Justyną odnośnie wszechwiedzy Boga.
„Skoro Bóg jest wszechwiedzący i wie co teraz robimy lub co się stanie za chwile to jest to bez sensu. Bo dał nam wolną wolę ale i tak będzie wiedział jaką drogę życia wybierzemy”
A ciocia odpowiadała:
„Bóg nas kocha. Dlatego dał nam wolną wolę. On wie która droga jest dla nas najlepsza i która jak się skończy, a my sami z własnej woli wybieramy którą drogą pójdziemy.”
Zawzięcie prowadziliśmy dyskusje i nie dawaliśmy za wygraną, aż ciocia stwierdziła ze dokończymy temat następnym razem.
Gdy chłopaki pojechali do domu w którym mieli nocować, z ciocią zostałam ja, Julka, Kuba, Weronika i Marta (tak dla jasności Kuba mieszkał w tym domu wiec spał u siebie ze swoimi ptasznikami). Zaczęliśmy rozmawiać aż ktoś zaproponował żebyśmy oglądnęli jakieś śmieszne filmiki na youtubie. Śmialiśmy się tak do północy a może nawet dłużej. Gdy już skończyliśmy, bo byliśmy zmęczeni zaczął się nowy temat… książki. W końcu skończyło się na tym, że poszliśmy spać o 2 w nocy a raczej już rano. Ciocia pocieszyła nas tym ze wstajemy o 8.
Plan nie wypalił bo obudziliśmy się o 9 z hakiem. Zanim zjedliśmy śniadanie i wszyscy przyjechali była już 10:30. W końcu wyszliśmy o 11.
Przed nami była dłuuuga podróż do Rud w Rybniku, a czas naszej wyprawy zapowiadał się na 4 godziny w jedną stronę. Pogoda nam sprzyjała. Nie kropiło i nie było skwaru, ale było trochę zimno (przynajmniej dla mnie).

Jak zawsze dziewczyny szły na przedzie a faceci jak to faceci ociągali się z tyłu, bo ”pilnowali tyłów”. Część drogi szliśmy przez las. Cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się poznając się nawzajem.
 























Gdy dochodziliśmy do zapory rybnickiej każdy miał ochotę na cukierki, które miała Julka. Bartek odwalił cos takiego że położył się na ziemi i mówił że to z powodu niskiej glukozy i że nie wstanie póki nie dostanie cukierków.
Jednak znaleźliśmy na to sposób…

W końcu Julka zlitowała się nad nami i nad Bartkiem i dała nam cukierki. Wtedy po raz pierwszy wyszło słońce…

Nasza podróż skończyła się na tym, że w  4 godziny nie doszliśmy do Rud… tylko do Stodół. Jako iż nie chciało nam się dalej iść 2 godziny zatrzymaliśmy się w knajpce, w której zjedliśmy pyszny obiad (schabowe były bez smaku, ale cola dobra) i nauczyliśmy się jak ładować telefony bez ładowarki.
Gdy skończyliśmy jeść zaczęło kropić lecz ciocia zafundowała nam lody i jedliśmy je czekając aż po nas przyjadą.
Podsumowując: wyprawa była super! Będę miała po niej pamiątkę w postaci odcisków i cukrzycy ale było warto!

Z pozdrowieniami Karolina M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz